„Antifa uratowała im życie”

Raport amerykańskiej duchownej, uczestniczki pokojowego protestu przeciwko pochodowi neonazistów, 11-12 sierpnia 2017 sierpnia w Charlottesville (Wirginia, USA)

Oryginał: https://itsgoingdown.org/antifa-saved-their-lives-report-from-clery-at-charlottesville/

Tłumaczenie i redakcja: Petros

„Nie mogłam wykrztusić słowa. Prawie zaparło mi dech w piersiach, gdy w kółko skandowali »Black Lives Don’t Matter« i »Fuck You Faggots«. Czułam się, jakby przychodzili jeden po drugim”.

Kilka razy dziennie wymeniam grupowe wiadomości tekstowe z dwiema moimi najbliższymi przyjaciółkami, Brandy i Jen. To był normalny dzień w czwartek, 3 sierpnia, kiedy pisałyśmy o naszych typowych tematach: środowisku akademickim, polityce, naszym pisaniu (lub jego braku!), randkach i ponownym spędzaniu czasu ze sobą. Nie mieszkamy blisko siebie, więc jest to najlepszy sposób na utrzymywanie kontaktu.

Krótko przed tą konkretną wymianą Brandy przeniosła się do Charlottesville w Wirginii na stypendium podoktoranckie na wydziale religioznawstwa na Uniwersytecie Wirginii. Mieszkam dość blisko Wirginii, więc zapytałem Brandy, kiedy chciałaby, żebym ją odwiedziła w sierpniu. W pewnym momencie zażartowała, że mogłabym przyjechać i dołączyć do kontrprotestu duchownych na wiecu Alt-Right zatytułowanym „Unite the Right”, który miał się odbyć w sobotę 12 sierpnia.

Jeśli oglądasz wiadomości przez jakiś przyzwoity czas, wiesz, kim są Alt-Right i w co wierzą. Nie sądziłam, że będzie to szczególnie pamiętne wydarzenie i bez większego zastanowienia zgodziłam się wziąć w nim udział, aby móc protestować wraz z moją przyjaciółką. Następnie zapisałam się na zgromadzenie duchowieństwa (Clergy Call) zorganizowane i prowadzone przez fenomenalnych liderów Setha Wispelweya i Smasha Patty’ego w lokalnych kongregacjach w Charlottesville. Nie wiedziałam, co nas czeka.

Kilka dni później otrzymałam e-mail od organizatorów Clergy Call ostrzegający przed niebezpieczeństwami związanymi z uczestnictwem w kontrprotestach przeciwko neonazistom na wiecu Unite the Right. Przeczytałam e-mail z pewnym niepokojem, ale nadal nie miałam pojęcia, co nas czeka. Powiedziałam Brandy, że z powodów osobistych nie mogę teraz ryzykować aresztowania. Powiedziała mi, że nadal mogę wziąć udział w proteście i być wyznaczoną osobą wspierającą, która wykupi ją z aresztu. Szybko się zgodziłam.

Kilka dni poprzedzających wiec Unite the Right 12 sierpnia było dla mnie bardzo absorbujących. Prowadziłam konferencję w mojej pracy, a także zmagałam się z pewnymi osobistymi problemami, które rozwijały się w tym samym czasie. W piątek, 11 sierpnia planowałam pojechać do Charlottesville po zakończeniu konferencji w pracy późnym popołudniem. Gdy dotarłam do Charlottesville, był już wczesny wieczór, a ja byłam całkowicie wyczerpana. W pewnym momencie jazdy zadzwoniłam do Brandy z zamiarem powiedzenia jej, że zamierzam odpuścić sobie protest i zamiast tego pojechać do domu. Pamiętam, że dzwoniłam do niej, a ona opowiadała o swoich przygotowaniach do kontrprotestu duchowieństwa.

W tamtej chwili nie miałam serca powiedzieć jej, że jestem zbyt zmęczona, by ją odwiedzić. Chciałam być tam z nią bardziej niż wrócić do domu i spać, więc jechałam dalej. Brandy wysłała mi SMS-a późnym wieczorem, gdy wciąż prowadziłam samochód, aby poinformować mnie, że utknęła w kościele, w którym duchowni zebrali się tego wieczoru na nabożeństwie, aby przygotować się duchowo do kontrprotestu w sobotę. Nie wiedziałem o tym w tamtym czasie, ale moja przyjaciółka była uwięziona w kościele, ponieważ neonaziści znajdowali się przed frontowymi drzwiami, blokując zgromadzonych z pochodniami tiki w ręku. Jestem wdzięczna, że nigdy nie powiedziała mi tych wszystkich szczegółów. Nie sądzę, bym poradziła sobie z prawdą w moim stanie wyczerpania.

„Jako biała chrześcijanka, w kontekście wzrostu Alt-Right zastanawiałam się, czy ten wzrost nazizmu wymaga innej reakcji niż ta, za którą normalnie bym się opowiadała”.

W końcu dotarłam do mieszkania Brandy w Charlottesville krótko przed północą. Powiedziała mi, że następnego ranka będziemy uczestniczyć w nabożeństwie o wschodzie słońca, aby duchowo przygotować się do kontrprotestu. Powiedziała, że musimy tam być przed 6 rano. Nie byłam zadowolona z tak wczesnej pobudki, biorąc pod uwagę moje zmęczenie. Powiedziała jednak, że kazanie wygłosi Cornel West, więc wiedziałam, że warto będzie wziąć w nim udział.

Grupa osób w szatach duchownych różnych kościołów i o różnych kolorach skóry, maszeruje szeregiem z zaplecionymi ramionami.
Duchowni maszerują na miejsce demonstracji

Obudziłyśmy się wcześnie i dotarłyśmy do Pierwszego Kościoła Baptystów na West Main Street, gdzie setki ludzi zebrało się na międzywyznaniowym nabożeństwie. Kościół był pełen energii, gdy śpiewaliśmy wiele afroamerykańskich pieśni duchowych śpiewanych w erze praw obywatelskich. To było poruszające nabożeństwo. W tym momencie wciąż nie miałam pojęcia, co czeka mnie tego dnia. Nie miałem ram, aby to sobie wyobrazić, i nie spodziewałam się wiele poza pokojowym protestem i kilkoma faszystami, którzy pojawiliby się na tym wiecu. W końcu był to mój pierwszy raz w Charlottesville. Jak źle mogłoby pójść?

Po zakończeniu międzywyznaniowego nabożeństwa przywódcy poprosili duchownych, którzy planowali być na pierwszej linii kontrprotestu, aby spotkali się przed kościołem. Zostało tylko 40 lub 50 duchownych i innych osób. Przygnębiające było widzieć, jak wiele osób opuściło kościół, podczas gdy organizatorzy kontrprotestu mieli nadzieję, że będziemy mieli ogromną liczbę uczestników tego wydarzenia. Jeden z liderów Clergy Call, ks. Sekou Osagyefo, zaczął przemawiać do osób, które pozostały na kontrmanifestacji w Parku Emancypacji.

„Zaczęłam z nimi biec, gdy nagle zatrzymałam się i powiedziałam, że nie mogę zostawić mojej przyjaciółki Brandy. Powiedzieli mi dwa razy, że mogę zostać albo odejść, ale oni muszą odejść”.

Po wyrzuceniu mediów i pracowników rządowych z sanktuarium Sekou wypowiedział kilka ostrych ostrzeżeń do obecnych w pomieszczeniu. Powiedział nam, że jeśli nie jesteśmy przygotowani na śmierć tego dnia, nie powinniśmy uczestniczyć w tym proteście. Powiedział nam, że jeśli nie jesteśmy przygotowani na pobicie tego dnia, nie powinniśmy uczestniczyć w tym proteście. W tym momencie patrzę na moją przyjaciółkę Brandy z szeroko otwartymi ze strachu i paniki oczami i pytam ją, o czym on mówi. Brandy zapewnia mnie, że nie zginiemy i nie zostaniemy ranni. Mówi mi, że Sekou próbuje przygotować nas na najgorsze, ale śmierć i obrażenia nie będą miały miejsca. Ale Sekou wciąż powtarza te ostrzeżenia i nagle zdaję sobie sprawę, że wkraczam w prawdziwą strefę walki.

Nie przygotowałam się na to w żaden sposób — duchowo, emocjonalnie czy mentalnie — a także nie przeszłam tygodni treningu oporu bez przemocy, który przeszła Brandy. W tym momencie jestem przekonana, że powinnam zostać jak najdalej z tyłu, aby się chronić. Kiedy w końcu uformowaliśmy szereg, by opuścić kościół i pomaszerować pieszo w kierunku Parku Emancypacji, pozostałam na samym końcu szeregu z prawnikami-wolontariuszami organizacji społecznych. Pomyślałam, że jeśli będę trzymała się z prawnikami, będę bezpieczna (prawdopodobnie nie była to najlepsza logika!). Gdy szliśmy ulicami, w mieście panowała niesamowita, niemal ogłuszająca cisza. Czułam się jak w mieście duchów, ponieważ bardzo niewielu ludzi można było zobaczyć na ulicach. Tuż przed dotarciem do Parku Emancypacji musieliśmy skręcić w lewo pod niewielkie wzgórze.

W tym momencie wciąż maszerowałam z tyłu, gdy zobaczyłam na szczycie wzgórza kilkunastu uzbrojonych mężczyzn z AK-47 w rękach. Strach ogarnął całe moje ciało i szybko połączyłam ramiona z innymi duchownymi, obawiając się, że znajdę się poza grupą. W końcu dotarliśmy do Parku Emancypacji, kiedy ustawiliśmy się wzdłuż jednej strony parku, ramiona splecione ze sobą. Wierzę, że pierwotnym celem było zebranie wystarczającej liczby duchownych, aby okrążyć cały park, ale było ich wystarczająco dużo, aby ustawić się po jednej stronie.

Było około 9 rano, kiedy dotarliśmy do Parku Emancypacji. Pierwszą piosenką, którą zaśpiewaliśmy, było „This Little Light of Mine”. Nigdy wcześniej słowa tej piosenki nie wydawały mi się tak bezbronne i niemal głupie. Śpiewaliśmy tę piosenkę, gdy uzbrojona milicja i kilku neonazistów zaczęło mijać nas na chodniku. W miarę upływu czasu coraz więcej neonazistów zaczęło napływać do parku wzdłuż chodnika. Szpaler duchownych śpiewał pieśni wolności, modlił się, klęczał i stał pokojowo, aby być kontrświadkami nienawiści i przemocy neonazistów w tej przestrzeni. W pewnym momencie uklękliśmy na ziemi, aby modlić się jeden po drugim, podczas gdy członek uzbrojonej milicji stał naprzeciwko mnie z AK-47 w ręku. Byłam przytłoczona widokiem takiej broni tak blisko mojego ciała, gdy klęczałem na chodniku, bez broni i pełna strachu. Nigdy wcześniej nie czułem się tak bezbronny wobec sił tego świata. Zastanawiałem się, „czy to jest to, do czego wzywa mnie Jezus?”. Cała moja teologia oporu stała się realna w tych chwilach w Parku Emancypacji. Walczyliśmy z mocami ciemności, które ogarnęły ten park.

Członkowie Alt-right, w tym Enrique Tarrio, maszerują i hałasują syrenami przed duchownymi i kontrmanifestantami, którzy śpiewają „This Little Light of Mine”. W tle pomnik generała Lee.

Gdy kolejni neonaziści mijali szpaler duchownych, w ciągu kilku godzin jeden po drugim znęcali się nad nami werbalnie. Jeden z mężczyzn krzyczał, że Jezus nas nienawidzi. Inny krzyczał, że nienawidzimy białej rasy i przyczyniamy się do ludobójstwa białych. Inny mężczyzna śmiało podszedł do linii duchownych i zapytał nas, czy kiedykolwiek czytaliśmy List do Efezjan 5 i 6, ponieważ wtedy wiedzielibyśmy, że Biblia nie pozwala kobietom być duchownymi. Powiedział, że powinnyśmy podporządkować się mężczyznom. Inny mężczyzna drwił z nas przez dłuższy czas, pytając, gdzie chodziliśmy do seminarium, i próbował zmusić nas do odpowiedzi na pytania dotyczące teologii i Biblii, aby udowodnić, że jesteśmy prawowitymi duchownymi. Nie pamiętam do końca wszystkiego, co powiedziano mi tego dnia na linii duchowieństwa. Internetowe trolle to jedno. Wszyscy wiemy, by nie karmić trolli w Internecie. Ale inną rzeczą jest mieć trolle tuż przed twarzą, wykrzykujące podłe „prawdy”, które zaprzeczają wszystkiemu, w co wierzysz. Potrzeba było czystej łaski Bożej, abym milczała pośród słownych obelg.

Pewien mężczyzna podszedł do kolejki duchownych z koszulką z twarzą Adolfa Hitlera tuż nad dużą swastyką. Był bardzo chętny i gorliwy, by poinformować nas, że czci tego samego Jezusa, co my. W tym momencie zdałem sobie sprawę, jak daleko ciemność może doprowadzić człowieka, do jak całkowitego fałszu. Chciałam spojrzeć temu człowiekowi w oczy i powiedzieć mu, że jego Jezus nie jest tym, który zawisł na krzyżu za tych, którymi gardzi. Ale nie mogłam wykrztusić słowa. Prawie zaparło mi dech w piersiach, gdy w kółko skandowali „Black Lives Don’t Matter” i „Fuck You Faggots”. Czułam się tak, jakby przychodzili jeden po drugim. Pojawiali się dziesiątkami wzdłuż chodnika na moich oczach z bronią, tarczami, kijami, hełmami i żarliwą nienawiścią. Było ich tak wielu, a nas tak niewielu. Nie wyglądali tak, jak się spodziewałem. Byli to młodzi chłopcy, którzy wyglądali uderzająco podobnie do mojego siostrzeńca, mojego kuzyna, mojego sąsiada lub każdego przeciętnego białego dzieciaka, którego można zobaczyć na co dzień. To nie byli zakapturzeni naziści z pokolenia moich rodziców. Nie, to było o wiele bardziej skryte i niebezpieczne.

Kilka godzin po przybyciu duchownych pojawili się antyfaszyści („antifa”) z transparentami potępiającymi białą supremację. Ich liczba była niewielka w porównaniu z neonazistami, ale byłam bardzo wdzięczna, gdy w końcu przybyli ze swoim przesłaniem, że Black Lives Matter, że życie LGBTQ+ ma znaczenie i że nienawiść nie wygra tej walki. Zaoferowali członkom duchowieństwa wodę i jedzenie. Niektórzy kładli mi rękę na ramieniu i uśmiechali się. W końcu odetchnęłam z ulgą. Poczułam się mniej samotna w tej walce z ciemnością.

„Gdyby antifa nie stanęła między blokadą duchownych a neonazistami, moi przyjaciele zostaliby ciężko pobici lub zginęli. Antifa uratowała im życie”.

W pewnym momencie szewreg duchownych rozpadł się, ponieważ niektórzy duchowni, w tym moja przyjaciółka Brandy, planowali utworzyć blokadę na schodach prowadzących do parku. Zamiarem było powstrzymanie neonazistów przed dostaniem się do parku, aby wziąć udział w ich wiecu. Duchowni wiedzieli, jak bezbronni są wobec neonazistów, ponieważ każdy z nich był zaangażowany w niestosowanie przemocy. Niektórzy duchowni nie chcieli dołączyć do blokady, ale pozostawanie na ulicach było zbyt niebezpieczne, ponieważ wybuchało coraz więcej przemocy. Ci duchowni zaczęli biec w kierunku kawiarni znajdującej się kilka przecznic dalej, która służyła jako nasza kryjówka na ten dzień.

Zaczęłam biec razem z nimi, gdy nagle zatrzymałam się i powiedziałam, że nie mogę zostawić mojej przyjaciółki Brandy. Powiedzieli mi dwa razy, że mogę zostać albo odejść, ale że oni muszą odejść. Nie wiedziałam, co robić. Chciałam iść z nimi, ale nie mogłam zostawić przyjaciółki, nie wiedząc, czy nic jej nie jest. W tym momencie postanowiłam zawrócić i zostać. Stałam na rogu, naprzeciwko schodów w parku i patrzyłam, jak moja przyjaciółka trzyma się za ręce z innymi duchownymi. Musiałam patrzeć, jak neonaziści szarżują dziesiątkami i siłą pchają się w kierunku blokady duchownych. Ogarnął mnie strach, gdy patrzyłam, jak moja przyjaciółka stoi tam, nie wiedząc, czy wyjdzie z tego żywa. Gdyby antifa nie stanęła między blokadą duchownych a neonazistami, moi przyjaciele zostaliby ciężko pobici lub zginęli. Antifa uratowała im życie.

Kiedy stałam na rogu, starałam się również unikać wielu butelek pełnych odchodów, rzucanych w powietrze przez neonazistów. Starałam się nie wdychać gazu łzawiącego i chmur gazu pieprzowego, które ciągle leciały w moją stronę. W pewnym momencie szpaler duchownych rozproszył się, a ja połączyłam się z Brandy. Nie wiedziałyśmy, co robić dalej, więc starałyśmy się pozostać na obrzeżach sceny. Neonaziści wciąż pojawiali się w grupach. Mieli znaczną przewagę liczebną, ale widziałam, jak niezliczeni młodzi ludzie z antify ryzykują życie, jeden po drugim, by walczyć. Wielu z nich zostało w końcu wyniesionych pokrytych krwią po pobiciu. Niektórzy krzyczeli na środku ulicy, gdy ich oczy płonęły od gazu pieprzowego. To była najbardziej przerażająca scena, jaką kiedykolwiek widziałem. W pewnym momencie kaszlałam tak mocno od wdychania gazu pieprzowego, że się zmoczyłem. Nie mogłam przestać kaszleć. To było przerażające.

Przemoc i chaos trwały przez ponad godzinę. Policja nic nie robiła. Wielokrotnie spoglądałam na policjantów pośród chaosu, tylko po to, by w niektórych momentach stwierdzić, że się śmieją. Nie byłam zaskoczony, ale nadal byłam rozczarowana ich brakiem reakcji.

„Neonaziści ciągle nadchodzili grupami. Mieli znaczną przewagę liczebną, ale widziałam, jak niezliczona ilość młodych ludzi z antify ryzykuje życie, jeden po drugim, by stawić im czoła”.

Gdy patrzyłam na tłumy walczących ludzi i słyszałem ogłuszający dźwięk pięści uderzających o ciało, zacząłem się zastanawiać, czy jest to sąd Boży nad Ameryką za nasz grzech pierworodny rasizmu i niewolnictwa. Naród ten został zbudowany na porwaniach, gwałtach i zniewoleniu afrykańskich i karaibskich ciał dla naszego zysku. Podczas gdy koncentracja czystej i nieskażonej nienawiści w Parku Emancypacji może być dziś nowością, nasiona i korzenie tej nienawiści są tak stare, jak Stany Zjednoczone. Kraj ten nigdy nie skonfrontował się i nie żałował za niszczycielską i ciągłą przemoc wobec czarnych i brązowych ciał. Od niewolnictwa, przez lincz, segregację, aż po więzienie, nadal uciskamy, zniewalamy i zabijamy wszystko, co nie pasuje do toksycznej formy białej supremacji.

Wczesnym popołudniem (dokładna godzina mi umyka) gubernator Wirginii ogłosił stan wyjątkowy. Gwardia Narodowa pojawiła się z armatką wodną i powiedziała wszystkim przez głośnik, aby opuścili teren, w przeciwnym razie zostaniemy aresztowani. Brandy i ja udałyśmy się do kryjówki w kawiarni, o której wspomniałem wcześniej. Odpoczęłyśmy tam trochę, a właściciele kawiarni uprzejmie dali nam darmowe jedzenie i piwo. W pewnym momencie po południu mój przyjaciel Gregory wysłał mi wiadomość na Facebooku, że kontrmanifestanci znów się formują i zmierzają w kierunku Water Street. Wieść niosła, że neonaziści zmierzają w kierunku osiedla mieszkaniowego, a organizatorzy w okolicy poprosili kontrmanifestantów o pomoc w ich powstrzymaniu. Chciałam dołączyć do niego i innych protestujących, ale nie wiedziałam, gdzie znajduje się Water Street w stosunku do tej kawiarni. Pomyślałam, że dołączę do nich później.

Kilka minut później ktoś wszedł do kawiarni i powiedział nam, że musimy natychmiast wyjść, ponieważ coś się stało. Kilku z nas z kawiarni zaczęło biec w dół bloku do Water Street, gdzie napotkaliśmy się z ciała rozrzucone po całej ulicy. Później dowiedziałam się, że neonazistowski terrorysta wjechał samochodem w tłum kontrmanifestantów i zabił jedną z nich, Heather Heyer. Czułam się jak w strefie wojny. Chaos i zamieszanie wypełniły te ulice, gdy staliśmy bezradnie na chodnikach, zastanawiając się, jak to się mogło stać.

Terrorystyczny atak, w wyniku którego zginęła Heather Heyer.

W końcu Brandy i ja opuściłyśmy centrum Charlottesville i wróciłyśmy do jej domu, by się przespać. Trudno jest dojść do siebie po horrorze, którego byliśmy świadkami tego dnia. Upić się? Czy spać? Czy rozmawiać z innymi, którzy tam byli? Czy oglądać wiadomości? Czy się modlić? Co możesz zrobić, aby poradzić sobie z taką przemocą? Jak nadać temu sens? Dokąd zmierzasz?

„Ta przemoc i chaos trwały przez ponad godzinę. Policja nic nie robiła. Wiele razy spoglądałam na policję pośród chaosu, tylko po to, by w niektórych momentach stwierdzić, że się śmieją”.

Następnego dnia opuściłam Charlottesville i wróciłam do domu. Jechałam do domu z nieskończoną ilością pytań, które krążyły mi po głowie, nie wiedząc, czy kiedykolwiek otrzymam na nie odpowiedzi. Moja teologia została głęboko zakwestionowana tego dnia, kiedy stałam na linii duchowieństwa. Zdałam sobie sprawę, jak głęboko jestem już częścią przemocy białej supremacji, nawet jeśli zobowiązałam się do protestu bez przemocy i nawet jeśli potępiam neonazistów. Zastanawiałam się, co oznacza dawanie świadectwa przeciwko białej supremacji dzisiaj jako biała chrześcijanka w świetle wzrostu Alt-Right. Zastanawiałam się, czy ten wzrost nazizmu wymaga innej reakcji niż ta, za którą normalnie bym się opowiadał.

Napisałam ten post, ponieważ od soboty mam duże trudności ze snem. Budzę się w środku nocy i nie mogę wyrzucić z głowy tych przepełnionych wściekłością twarzy, które wciąż pojawiają się w mojej głowie. Ciężar przyszłości spada na mnie i zaczynam zdawać sobie sprawę, jak wiele pracy czeka mnie w walce z ciemnością, która powraca do tego narodu. Przypominam sobie ten kokon strachu, który czułam, gdy patrzyłam, jak moja przyjaciółka stoi na schodach, a naziści szarżują w jej kierunku. Zaczynam martwić się wojną, przemocą wobec wrażliwych społeczności, większą nienawiścią wobec tych, którzy już są uciskani, i tym, co przyszłość prezydentury Trumpa będzie oznaczać nie tylko dla tego narodu, ale i dla świata.

Powiedziano mi, że napisanie mojej historii może pomóc w radzeniu sobie z traumą i dezorientacją. Mam nadzieję, że w pewnym momencie podzielę się pewnymi teologicznymi refleksjami. Ale na razie chciałam udokumentować moją historię z linii frontu w Charlottesville i zachęcić cię, drogi czytelniku, do przeciwstawienia się sile białej supremacji na wszystkich frontach.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.