(Coś w rodzaju) manifestu dla lewicy #justCollapse

Tłumaczenie z

https://steadyhq.com/de/friedlichesabotage/posts/69fc6efe-a06d-4eab-8220-b8eec0cc3f4b

Drodzy przyjaciele,

Kilka tygodni temu towarzysze ze szwedzkiego magazynu Flamman przeprowadzili ze mną wywiad, który zakończył się nieco smętną nutą: „Ludzie wolą spalić planetę niż poczuć się jak gówno i działać”. Uzgodniliśmy więc, że podejmę wątek w miejscu, na którym skończyliśmy, i napiszę o kolejnym kroku, o tym, który udało mi się zrobić w zeszłym roku po wizycie u mojego starego przyjaciela Pära Plüschke i jego społeczności kolapsowego aktywizmu pod hasłem „prepperstwo razem”: od akceptacji upadku do wzmocnienia pozycji w nowej polityce „nie tylko upadku, ale #justcollapse”. Ok, wciąż pracujemy nad przyzwoitym określeniem w języku angielskim [i w polskim – przyp. tłum.], ale myślę, że pomysły są całkiem solidne.

Poniższy tekst został pierwotnie opublikowany w języku szwedzkim tutaj:

Zanim jednak przejdę do tego, jak radykalna lewica/polityka sprawiedliwości klimatycznej mogłaby wyglądać w kontekście zapaści, prawdopodobnie ważne jest, aby najpierw zająć się czymś innym, tą nową linią konfliktu, tym nowym rozłamem, który otworzył się bezpośrednio w ruchu klimatycznym i bańkach: konfliktem między tymi, którzy akceptują absolutną pewność załamania klimatu, a tymi, którzy nadal zaprzeczają temu faktowi, bez względu na to, jak wiele danych zaprzecza ich twierdzeniom. W rzeczywistości im bardziej załamanie klimatu staje się oczywiste, tym bardziej nasi byli towarzysze będą temu zaprzeczać: dynamika jest dokładnie taka sama, jak w przypadku wszystkich innych zaprzeczeń.

A więc zaczynamy: jeszcze raz do szturmu, drodzy przyjaciele. A potem w przyszłość zmyślnej progresywnej strategii w ramach rzeczywistości, którą będziemy mieć, a nie tej, którą chcielibyśmy mieć, gdyby sprawy nie były tak cholernie gówniane.

Dziś jest pojutrze

Jest maj 2024 roku, a wiadomości o naszym załamującym się klimacie napływają szybko i intensywnie:

  • Zdecydowana większość naukowców zajmujących się klimatem jest pewna, że nie będziemy w stanie dotrzymać limitu 1,5 stopnia globalnego ocieplenia uzgodnionego w 2015 roku w Paryżu. Ponadto wielu z nich (tj. tych, którzy najlepiej wiedzą, jaka czeka nas klimatyczna przyszłość) rezygnuje z posiadania dzieci, ponieważ, no wiesz: upadek.
  • W wyniku gwałtownych powodzi w Afganistanie zginęło ponad 300 osób, a władze ogłosiły stan wyjątkowy.
  • Ulewne deszcze w brazylijskim Rio Grande do Sul spowodowały najgorszą powódź w kraju od 80 lat, wiele ofiar śmiertelnych i wysiedlenie tysięcy rodzin.
  • Od 4 maja 2023 r. temperatury powierzchni oceanów są rekordowe każdego dnia, a średnie globalne temperatury w ciągu ostatnich 12 miesięcy były najwyższe w historii i wyniosły 1,61 C powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej.

I to tylko z pierwszych dwóch tygodni maja.

Może gdzieś indziej w multiwersum, ale tutaj…?

Jednocześnie nigdzie nie widać tak zachwalanej „transformacji energetycznej” czy „zielonej transformacji”. Oczywiście, obserwujemy wzrost mocy zainstalowanej ze źródeł odnawialnych, ale widzimy również ogromne inwestycje w paliwa kopalne i infrastrukturę paliw kopalnych.

W marcu 2024 r. odnotowano największy w historii wzrost poziomu CO2 w światowej atmosferze, nie tylko z powodu stale rosnącego zużycia paliw kopalnych.

W 2023 r. po raz pierwszy od 2019 r. wzrosła globalna moc pochodząca ze spalania węgla.

A wielkie światowe banki, od czasu podpisania porozumienia paryskiego, przekazały prawie siedem bilionów (7000 miliardów) dolarów amerykańskich na finansowanie przemysłu paliw kopalnych.

Krótko mówiąc: załamanie klimatu albo już się dzieje, w którym to przypadku wszystkie stwierdzenia, że „możemy być w stanie ustabilizować…” są bezużyteczne, ponieważ w załamującym się klimacie nie ma już efektów liniowych, a wszystkie rodzaje punktów krytycznych zostaną koniecznie przekroczone. Lub też załamanie klimatu jest absolutnie nieuchronne, w którym to przypadku CO2 i metan znajdujące się obecnie w atmosferze (metan potrzebuje około 12 lat, aby ogrzać klimat, CO2 – ok. 50) z pewnością doprowadzą nas do krawędzi, podczas gdy metan i CO2, które obecnie emitujemy, sprawią, że będziemy coraz szybciej spadać z tej krawędzi.

Rzeczywistość gryzie

Nic z tego nie jest spekulacją: nie ma sposobu, absolutnie zero szansy (zero; nie zero-przecinek-zero-zero-coś, ale zero) na „uniknięcie” załamania klimatu.

„Buuu”, niektórzy z was mogą teraz odpowiedzieć, „znowu apokaliptycyzm. Ten rodzaj szczerości przygnębia ludzi, prowadzi ich do depresji i politycznego obezwładnienia!”. Jest wielu towarzyszy na lewicy i w ruchu klimatycznym, którzy są urażeni moim „doomerstwem”, którzy twierdzą, że nie, ruch klimatyczny nie zawiódł, a nawet jeśli nie mamy już żadnego ruchu, będziemy nadal udawać, że się ruszamy.

Rozumiem to: rozumiem, że nie jest łatwo pożegnać się z tym, co ostatecznie jest naszym własnym „biznesem jak zwykle”, który, podobnie jak „biznes jak zwykle” tych kapitalistów kopalnych, których lubimy krytykować, jest dostosowany do i funkcjonuje w świecie przed upadkiem. Rozumiem, że zaakceptowanie faktu, że „wszystko, co zrobiliśmy, nasz rodzaj »aktywizmu« jest w pewnym sensie skończony” jest naprawdę, naprawdę cholernie trudne. Nie tylko na poziomie praktycznym, chociaż zmiana sposobu robienia rzeczy to cholernie ciężka praca; mówię o emocjach. To poziom, na którym najtrudniej jest pożegnać się z własną przeszłością.

Tak więc rozumiem, że wywiad z Flamman sprzed kilku miesięcy, który wydawał się kończyć w gąszczu narkotyków, seksu i depresji, mógł potwierdzić twój pogląd, że lepiej jest palić hopium fajkami, niż zmagać się z trudnym procesem akceptacji nieuchronności upadku na całym świecie.

Większość mojej pracy politycznej finansuję za pośrednictwem mojego bloga i byłbym wdzięczny za wsparcie.

Bez szeroko zamkniętych oczu

Ale może opowiem o niektórych nowych wyzwaniach politycznych i społecznych, które z pewnością pojawią się na naszej drodze już wkrótce, jeśli jeszcze się z nimi nie zmierzyliśmy, nawet jeśli nie zgadzamy się co do tego, gdzie dokładnie stoimy wobec tego „upadku”.

Pamiętam, jak zeszłej jesieni czytałem o powodziach w północnej Francji, które zagrażały około 200 tysiącom ludzi, grożąc przeciążeniem służb ratunkowych, i pomyślałem sobie: cholera, bycie przygotowanym na taką sytuację, posiadanie opartych na ruchu sieci pomocy wzajemnej w przypadku katastrof, które pozwoliłyby służbom ratunkowym skupić się na prawdziwych sytuacjach kryzysowych, i wzmacnianie pozycji ludzi jeszcze przed przybyciem tych służb, nawet w czasie katastrofy, wydaje się czymś, co lewicowcy powinni robić w przypadku katastrofy. A jeśli to prawda i jeśli prawdą jest również, że gdziekolwiek jesteśmy na skali upadku, to wspólne przygotowywanie się na katastrofy, które z pewnością nadejdą, musi być, jeśli nie jedyną pozycją, to główną pozycją w menu lewicowych praktyk? Nawet jeśli nie akceptujesz pewności upadku, nawet niewielka szansa na rzeczywisty upadek sprawia, że przygotowanie się na niego jest racjonalne, konieczne i (w końcu jesteśmy lewicowcami) słuszne.

Aby więc rozpocząć te zbiorowe przygotowania na przyszłość, w której nastąpi coraz większy rozpad społeczny (nawet jeśli mylę się co do wielkiego upadku, realia wokół nas pokazują nam każdego dnia — od Ukrainy po Gazę, od Sahelu po Afganistan, ale także od Haninge po Hässelby — że już teraz coraz trudniej jest zaspokoić zbiorowe ludzkie potrzeby), musimy zacząć systematyzować pewne punkty dotyczące tego, co zostało nazwane „sprawiedliwą polityką upadku”, w tym sensie, że lewicowa polityka w ramach upadku musi zachować swoje zaangażowanie w naszą podstawową wartość, jaką jest sprawiedliwość, ale musi umiejscowić tę walkę w rzeczywistej, realistycznie rozumianej społecznej geografii upadku, a nie w świecie niemal ciągłej ekspansji materialnej, która była rzeczywistością większości ludzi na globalnej Północy przez ostatnie 70 lat.

Praca emocjonalna, czyli strach jest zabójcą umysłu

Podobnie jak w przypadku każdego zrozumienia, nasze zrozumienie strategicznej sytuacji, w którą wkraczamy, zaczyna się od pracy emocjonalnej niezbędnej do zaakceptowania faktycznych prawd jako akceptowalnych: w tym przypadku pracy emocjonalnej polegającej na uznaniu naszego strachu, że „społeczeństwo”, „świat”, „cywilizacja”, „ludzkość” upada; a także strach przed rzeczami, które musielibyśmy zrobić, aby te upadki były mniej straszne i aby się na nie przygotować; oraz poczucie winy i wstyd, które odczuwamy z powodu nierobienia tych rzeczy. Dopiero wtedy, gdy uznamy nasze lęki, możliwe staje się poradzenie sobie z realiami upadku, a raczej upadków, których obecnie doświadczamy i które nadchodzą.

Wtedy możemy rozpocząć proces żałoby. W ogromnym uproszczeniu: my, jako społeczeństwo i jako jednostki, musimy przejść przez „etapy żałoby”, aż osiągniemy akceptację. Ponieważ poza akceptacją bardzo realnych horrorów i niebezpieczeństw, które *na pewno* nas czekają, są też pełne nadziei historie. Poza akceptacją leży prawdziwa nadzieja, a nie tylko szkodliwe hopium. Ale pozytywne historie, za którymi wszyscy tęsknimy, pojawiają się po drugiej stronie (nie „zamiast”) smutku.

Weźmy na przykład ruch (na rzecz) sprawiedliwości klimatycznej i jego „niezawinioną porażkę”. Europejskie skrzydło ruchu pojawiło się około 2008 roku i postawiło sobie za cel pomoc w zapobieganiu załamaniu klimatycznemu, które właśnie nadeszło. Nie oznacza to, że nasze zmagania były bezcelowe lub że powinniśmy teraz przestać walczyć. Ale oznacza to, że ruch musi również przejść przez proces żałoby, aby narodzić się na nowo, aby rozpocząć kolejny cykl ruchu: ruch powstanie ponownie, powstanie jak feniks, ponieważ dokładnie tak poruszają się ruchy: w cyklach, poprzez porażki, poprzez produktywną porażkę, ale zawsze z miłością, solidarnością i nadzieją.

Zrozumieć upadek? (albo: nic nie wiesz, Jon Snow)

Ok, jasne, to może brzmieć trochę jak z bajki, podczas gdy w tej chwili jesteśmy albo na ziemi, zmiażdżeni, albo poza sceną, liżąc rany, zamiast być w stanie przejść do ofensywy z nowymi strategiami. Dlatego też w zeszłym roku pojechałem do Szwecji, kraju, który, jak czytam, doświadcza obecnie częściowego „załamania bezpieczeństwa” — w końcu nie jest „normalne”, by Szwecja doświadczała… średnio jednego zamachu bomowego w tygodniu? – gdzie moi towarzysze założyli grupę o nazwie „Prepping Together” i odchodzą od walk i praktyk motywowanych przede wszystkim przekonaniami politycznymi, a bardziej w kierunku polityki opartej na potrzebach. W tym sensie wyruszyłem w przyszłość, aby dowiedzieć się, jak może wyglądać lewicowa polityka po upadku.

Zanim jednak przejdziemy dalej, musimy najpierw wypracować ważny punkt pojęciowy: czym właściwie jest upadek, co się załamuje i jak to się przedstawia z perspektywy nie upadającego systemu, ale podmiotów, z którymi się organizujemy, z którymi chcemy zmieniać świat?

„Upadek” w sensie teorii systemów odnosi się do sytuacji, w której w ramach dowolnego systemu załamują się funkcjonalne relacje między jego komponentami, co oznacza, że system traci zdolność do reprodukowania się tak, jak wcześniej. Mniej abstrakcyjnie, załamanie oznacza, że rzeczy (nie obiekty, bardziej rzeczy takie jak „zaopatrzenie w wodę”, „szpitale”), które wcześniej funkcjonowały, już nie działają lub działają rzadko i niekompletnie. To, co wcześniej uważałeś za normalne (dotarcie do pracy, kupowanie jedzenia, wypłacanie pieniędzy, niedanie się zastrzelić), nagle staje się niezwykłe i trudne.

Upadek nie następuje wtedy, gdy wszyscy umierają; upadek następuje wtedy, gdy nie można już brać rzeczy za pewnik. Kiedy nie możesz już podróżować do pracy albo dlatego, że nie masz już pracy, albo dlatego, że transport już nie działa. Upadek jest wtedy, gdy nie możesz już robić zakupów, ponieważ nie masz już pieniędzy lub nie ma już nic na półkach w supermarkecie. Upadek jest wtedy, gdy powstają milicje, aby egzekwować prawa i zasady społeczności, ponieważ państwo nie jest już w stanie lub nie chce egzekwować ich przez władzę wykonawczą na całym swoim terytorium.

A ponieważ my, jako konkretne, fizyczne podmioty (ciała), żyjemy na przecięciu niezliczonych systemów (żywność, woda itp., ale można to naprawdę rozbić na najdrobniejsze szczegóły — twoje sąsiedztwo może funkcjonować jako system, twoja ulica i krąg przyjaciół), „upadek” nie przedstawia się większości ludzi jako wielkie, kataklizmiczne wydarzenie, ale jako czasami nagłe, czasami raczej stopniowe zanikanie normalności, a konkretnie niełatwa dostępność niezbędnych towarów i usług. Na przykład bezpieczeństwo, opieka medyczna, woda czy żywność.

Ale jutro jest dzień po 2012 roku

Prosty wniosek, jaki można wyciągnąć z powyższego, jest taki, że musimy nauczyć się organizować to skutecznie, solidarnie i otwarcie, tak jak zaczynają to robić towarzysze z Preppa Tillsammans. Sercem programu „polityki sprawiedliwego upadku” jest uświadomienie sobie, że „przygotowanie” nie dotyczy zapasów, ale relacji. Prepping to nic innego jak „przygotowanie się na kryzysy i katastrofy” i samo w sobie nie jest czymś nazistowskim — ale może się nim stać i pozostać, jeśli wkrótce nie weźmiemy się w garść.

A jak sprawić, by sprawy ruszyły z miejsca? Z nowym cyklem walk, z nowymi praktykami ruchu, które poważnie traktują fakt, że globalne katastrofy społeczno-ekologiczne (nie tylko klimatyczne, ale także bioróżnorodność itp.) idą w parze z ogromnym wzrostem zagrożenia faszyzmem, a jak dotąd to głównie prawica zinstrumentalizowała obawy o przyszłość i upadek i przekształciła je w ruchy polityczne dla swojego projektu.

Oznacza to, że nie możemy tłumić tych obaw w komunikacji politycznej, ale musimy je uznać. Musimy dążyć do akceptacji, a poprzez akceptację do realistycznej nadziei, nadziei na wspólnotę, solidarność i człowieczeństwo w ciemniejącym świecie, zamiast fałszywej nadziei opartej na bzdurach i wyparciu, która będzie coraz bardziej obezwładniająca, im bardziej upadek stanie się rzeczywistością.

Chcę powiedzieć, że ci, którzy uważają, że uznanie rzeczywistości załamania klimatu jest defetyzmem, budują swoje strategie na samooszukiwaniu się; tylko ci, którzy wiedzą, co nadchodzi, mogą się przygotować, mogą nas przygotować, abyśmy nie zostawili załamania nazistom. A każdy, kto pozostawia upadek, tj. przyszłość, nazistom, już się poddał, już się poddał.

Serdecznie pozdrawiam,

Tadzio








































































































Drodzy przyjaciele,



Kilka tygodni temu
towarzysze ze szwedzkiego magazynu Flamman przeprowadzili ze mną
wywiad, który zakończył się nieco smętną nutą: „Ludzie wolą
spalić planetę niż poczuć się jak gówno i działać”.
Uzgodniliśmy więc, że podejmę wątek w miejscu, na którym
skończyliśmy, i napiszę o kolejnym kroku, o tym, który udało mi
się zrobić w zeszłym roku po wizycie u mojego starego przyjaciela
Pära Plüschke i jego społeczności kolapsowego aktywizmu pod
hasłem „prepperstwo razem”: od akceptacji upadku do wzmocnienia
pozycji w nowej polityce „nie tylko upadku, ale #justcollapse”.
Ok, wciąż pracujemy nad przyzwoitym określeniem w języku
angielskim [i w polskim – przyp. tłum.], ale myślę, że pomysły
są całkiem solidne. Poniższy tekst został pierwotnie opublikowany
w języku szwedzkim tutaj:



https://www.flamman.se/ett-manifest-for-kollapsvanstern/



Zanim jednak przejdę
do tego, jak radykalna lewica/polityka sprawiedliwości klimatycznej
mogłaby wyglądać w kontekście zapaści, prawdopodobnie ważne
jest, aby najpierw zająć się czymś innym, tą nową linią
konfliktu, tym nowym rozłamem, który otworzył się bezpośrednio w
ruchu klimatycznym i bańkach: konfliktem między tymi, którzy
akceptują absolutną pewność załamania klimatu, a tymi, którzy
nadal zaprzeczają temu faktowi, bez względu na to, jak wiele danych
zaprzecza ich twierdzeniom. W rzeczywistości im bardziej załamanie
klimatu staje się oczywiste, tym bardziej nasi byli towarzysze będą
temu zaprzeczać: dynamika jest dokładnie taka sama, jak w przypadku
wszystkich innych zaprzeczeń.



A więc zaczynamy:
jeszcze raz do szturmu, drodzy przyjaciele. A potem w przyszłość
zmyślnej progresywnej strategii w ramach rzeczywistości, którą
będziemy mieć, a nie tej, którą chcielibyśmy mieć, gdyby sprawy
nie były tak cholernie gówniane.



Dziś jest pojutrze



Jest maj 2024 roku,
a wiadomości o naszym załamującym się klimacie napływają szybko
i intensywnie:



Zdecydowana
większość naukowców zajmujących się klimatem jest pewna, że
nie będziemy w stanie dotrzymać limitu 1,5 stopnia globalnego
ocieplenia uzgodnionego w 2015 roku w Paryżu. Ponadto wielu z nich
(tj. tych, którzy najlepiej wiedzą, jaka czeka nas klimatyczna
przyszłość) rezygnuje z posiadania dzieci, ponieważ, no wiesz:
upadek.



W wyniku gwałtownych
powodzi w Afganistanie zginęło ponad 300 osób, a władze ogłosiły
stan wyjątkowy.



Ulewne deszcze w
brazylijskim Rio Grande do Sul spowodowały najgorszą powódź w
kraju od 80 lat, wiele ofiar śmiertelnych i wysiedlenie tysięcy
rodzin.



Od 4 maja 2023 r.
temperatury powierzchni oceanów są rekordowe każdego dnia, a
średnie globalne temperatury w ciągu ostatnich 12 miesięcy były
najwyższe w historii i wyniosły 1,61 C powyżej poziomu sprzed
epoki przemysłowej.



I to tylko z
pierwszych dwóch tygodni maja.



Może gdzieś
indziej w multiwersum, ale tutaj…?



Jednocześnie
nigdzie nie widać tak zachwalanej „transformacji energetycznej”
czy „zielonej transformacji”. Oczywiście, obserwujemy wzrost
mocy zainstalowanej ze źródeł odnawialnych, ale widzimy również
ogromne inwestycje w paliwa kopalne i infrastrukturę paliw
kopalnych.



W marcu 2024 r.
odnotowano największy w historii wzrost poziomu CO2 w światowej
atmosferze, nie tylko z powodu stale rosnącego zużycia paliw
kopalnych.



W 2023 r. po raz
pierwszy od 2019 r. wzrosła globalna moc pochodząca ze spalania
węgla.



A wielkie światowe
banki, od czasu podpisania porozumienia paryskiego, przekazały
prawie siedem bilionów (7000 miliardów) dolarów amerykańskich na
finansowanie przemysłu paliw kopalnych.



Krótko mówiąc:
załamanie klimatu albo już się dzieje, w którym to przypadku
wszystkie stwierdzenia, że „możemy być w stanie
ustabilizować…” są bezużyteczne, ponieważ w załamującym się
klimacie nie ma już efektów liniowych, a wszystkie rodzaje punktów
krytycznych zostaną koniecznie przekroczone. Lub też załamanie
klimatu jest absolutnie nieuchronne, w którym to przypadku CO2 i
metan znajdujące się obecnie w atmosferze (metan potrzebuje około
12 lat, aby ogrzać klimat, CO2 – ok. 50) z pewnością doprowadzą
nas do krawędzi, podczas gdy metan i CO2, które obecnie emitujemy,
sprawią, że będziemy coraz szybciej spadać z tej krawędzi.



Rzeczywistość
gryzie



Nic z tego nie jest
spekulacją: nie ma sposobu, absolutnie zero szansy (zero. Nie
zero-przecinek-zero-zero-coś, ale zero) na „uniknięcie”
załamania klimatu.



„Buuu”,
niektórzy z was mogą teraz odpowiedzieć, „znowu apokaliptycyzm.
Ten rodzaj szczerości przygnębia ludzi, prowadzi ich do depresji i
politycznego obezwładnienia!”. Jest wielu towarzyszy na lewicy i w
ruchu klimatycznym, którzy są urażeni moim „doomerstwem”,
którzy twierdzą, że nie, ruch klimatyczny nie zawiódł, a nawet
jeśli nie mamy już żadnego ruchu, będziemy nadal udawać, że się
ruszamy.



Rozumiem to:
rozumiem, że nie jest łatwo pożegnać się z tym, co ostatecznie
jest naszym własnym „biznesem jak zwykle”, który, podobnie jak
„biznes jak zwykle” tych kapitalistów kopalnych, których lubimy
krytykować, jest dostosowany do i funkcjonuje w świecie przed
upadkiem. Rozumiem, że zaakceptowanie faktu, że „wszystko, co
zrobiliśmy, nasz rodzaj »aktywizmu« jest w pewnym sensie
skończony” jest naprawdę, naprawdę cholernie trudne. Nie tylko
na poziomie praktycznym, chociaż zmiana sposobu robienia rzeczy to
cholernie ciężka praca; mówię o emocjach. To poziom, na którym
najtrudniej jest pożegnać się z własną przeszłością.



Tak więc rozumiem,
że wywiad z Flamman sprzed kilku miesięcy, który wydawał się
kończyć w gąszczu narkotyków, seksu i depresji, mógł
potwierdzić twój pogląd, że lepiej jest kontynuować palenie
fajki hopium niż zmagać się z trudnym procesem akceptacji
nieuchronności upadku na całym świecie.



___________________



Większość mojej
pracy politycznej finansuję za pośrednictwem tego bloga i byłbym
wdzięczny za wsparcie.



__________________



Bez szeroko
zamkniętych oczu



Ale może opowiem o
niektórych nowych wyzwaniach politycznych i społecznych, które z
pewnością pojawią się na naszej drodze już wkrótce, jeśli
jeszcze się z nimi nie zmierzyliśmy, nawet jeśli nie zgadzamy się
co do tego, gdzie dokładnie stoimy wobec tego „upadku”.



Pamiętam, jak
zeszłej jesieni czytałem o powodziach w północnej Francji, które
zagrażały około 200 tysiącom ludzi, grożąc przeciążeniem
służb ratunkowych, i pomyślałem sobie: cholera, bycie
przygotowanym na taką sytuację, posiadanie opartych na ruchu sieci
pomocy wzajemnej w przypadku katastrof, które pozwoliłyby służbom
ratunkowym skupić się na prawdziwych sytuacjach kryzysowych, i
wzmacnianie pozycji ludzi jeszcze przed przybyciem tych służb,
nawet w czasie katastrofy, wydaje się czymś, co lewicowcy powinni
robić w przypadku katastrofy. A jeśli to prawda i jeśli prawdą
jest również, że gdziekolwiek jesteśmy na skali upadku, to
wspólne przygotowywanie się na katastrofy, które z pewnością
nadejdą, musi być, jeśli nie jedyną pozycją, to główną
pozycją w menu lewicowych praktyk? Nawet jeśli nie akceptujesz
pewności upadku, nawet niewielka szansa na rzeczywisty upadek
sprawia, że przygotowanie się na niego jest racjonalne, konieczne i
(w końcu jesteśmy lewicowcami) słuszne.



Aby więc rozpocząć
te zbiorowe przygotowania na przyszłość, w której nastąpi coraz
większy rozpad społeczny (nawet jeśli mylę się co do wielkiego
upadku, realia wokół nas pokazują nam każdego dnia — od Ukrainy
po Gazę, od Sahelu po Afganistan, ale także od Haninge po Hässelby
— że już teraz coraz trudniej jest zaspokoić zbiorowe ludzkie
potrzeby), musimy zacząć systematyzować pewne punkty dotyczące
tego, co zostało nazwane „sprawiedliwą polityką upadku”, w tym
sensie, że lewicowa polityka w ramach upadku musi zachować swoje
zaangażowanie w naszą podstawową wartość, jaką jest
sprawiedliwość, ale musi umiejscowić tę walkę w rzeczywistej,
realistycznie rozumianej społecznej geografii upadku, a nie w
świecie niemal ciągłej ekspansji materialnej, która była
rzeczywistością większości ludzi na globalnej Północy przez
ostatnie 70 lat.



Praca emocjonalna,
czyli strach jest zabójcą umysłu



Podobnie jak w
przypadku każdego zrozumienia, nasze zrozumienie strategicznej
sytuacji, w którą wkraczamy, zaczyna się od pracy emocjonalnej
niezbędnej do zaakceptowania faktycznych prawd jako akceptowalnych:
w tym przypadku pracy emocjonalnej polegającej na uznaniu naszego
strachu, że „społeczeństwo”, „świat”, „cywilizacja”,
„ludzkość” upada; a także strach przed rzeczami, które
musielibyśmy zrobić, aby te upadki były mniej straszne i aby się
na nie przygotować; oraz poczucie winy i wstyd, które odczuwamy z
powodu nierobienia tych rzeczy. Dopiero wtedy, gdy uznamy nasze lęki,
możliwe staje się poradzenie sobie z realiami upadku, a raczej
upadków, których obecnie doświadczamy i które nadchodzą.



Wtedy możemy
rozpocząć proces żałoby. W ogromnym uproszczeniu: my, jako
społeczeństwo i jako jednostki, musimy przejść przez „etapy
żałoby”, aż osiągniemy akceptację. Ponieważ poza akceptacją
bardzo realnych horrorów i niebezpieczeństw, które *na pewno* nas
czekają, są też pełne nadziei historie. Poza akceptacją leży
prawdziwa nadzieja, a nie tylko szkodliwe hopium. Ale pozytywne
historie, za którymi wszyscy tęsknimy, pojawiają się po drugiej
stronie (nie „zamiast”) smutku.



Weźmy na przykład
ruch (na rzecz) sprawiedliwości klimatycznej i jego „niezawinioną
porażkę”. Europejskie skrzydło ruchu pojawiło się około 2008
roku i postawiło sobie za cel pomoc w zapobieganiu załamaniu
klimatycznemu, które właśnie nadeszło. Nie oznacza to, że nasze
zmagania były bezcelowe lub że powinniśmy teraz przestać walczyć.
Ale oznacza to, że ruch musi również przejść przez proces
żałoby, aby narodzić się na nowo, aby rozpocząć kolejny cykl
ruchu: ruch powstanie ponownie, powstanie jak feniks, ponieważ
dokładnie tak poruszają się ruchy: w cyklach, poprzez porażki,
poprzez produktywną porażkę, ale zawsze z miłością,
solidarnością i nadzieją.



Zrozumieć upadek?
(albo: nic nie wiesz, Jon Snow)



Ok, jasne, to może
brzmieć trochę jak z bajki, podczas gdy w tej chwili jesteśmy albo
na ziemi, zmiażdżeni, albo poza sceną, liżąc rany, zamiast być
w stanie przejść do ofensywy z nowymi strategiami. Dlatego też w
zeszłym roku pojechałem do Szwecji, kraju, który, jak czytam,
doświadcza obecnie częściowego „załamania bezpieczeństwa” —
w końcu nie jest „normalne”, by Szwecja doświadczała…
średnio jednego zamachu bomowego w tygodniu? – gdzie moi towarzysze
założyli grupę o nazwie „Prepping Together” i odchodzą od
walk i praktyk motywowanych przede wszystkim przekonaniami
politycznymi, a bardziej w kierunku polityki opartej na potrzebach. W
tym sensie wyruszyłem w przyszłość, aby dowiedzieć się, jak
może wyglądać lewicowa polityka po upadku.



Zanim jednak
przejdziemy dalej, musimy najpierw wypracować ważny punkt
pojęciowy: czym właściwie jest upadek, co się załamuje i jak to
się przedstawia z perspektywy nie upadającego systemu, ale
podmiotów, z którymi się organizujemy, z którymi chcemy zmieniać
świat?



„Upadek” w
sensie teorii systemów odnosi się do sytuacji, w której w ramach
dowolnego systemu załamują się funkcjonalne relacje między jego
komponentami, co oznacza, że system traci zdolność do
reprodukowania się tak, jak wcześniej. Mniej abstrakcyjnie,
załamanie oznacza, że rzeczy (nie obiekty, bardziej rzeczy takie
jak „zaopatrzenie w wodę”, „szpitale”), które wcześniej
funkcjonowały, już nie działają lub działają rzadko i
niekompletnie. To, co wcześniej uważałeś za normalne (dotarcie do
pracy, kupowanie jedzenia, wypłacanie pieniędzy, niedanie się
zastrzelić), nagle staje się niezwykłe i trudne.



Upadek nie następuje
wtedy, gdy wszyscy umierają; upadek następuje wtedy, gdy nie można
już brać rzeczy za pewnik. Kiedy nie możesz już podróżować do
pracy albo dlatego, że nie masz już pracy, albo dlatego, że
transport już nie działa. Upadek jest wtedy, gdy nie możesz już
robić zakupów, ponieważ nie masz już pieniędzy lub nie ma już
nic na półkach w supermarkecie. Upadek jest wtedy, gdy powstają
milicje, aby egzekwować prawa i zasady społeczności, ponieważ
państwo nie jest już w stanie lub nie chce egzekwować ich przez
władzę wykonawczą na całym swoim terytorium.



A ponieważ my, jako
konkretne, fizyczne podmioty (ciała), żyjemy na przecięciu
niezliczonych systemów (żywność, woda itp., ale można to
naprawdę rozbić na najdrobniejsze szczegóły — twoje sąsiedztwo
może funkcjonować jako system, twoja ulica i krąg przyjaciół),
„upadek” nie przedstawia się większości ludzi jako wielkie,
kataklizmiczne wydarzenie, ale jako czasami nagłe, czasami raczej
stopniowe zanikanie normalności, a konkretnie niełatwa dostępność
niezbędnych towarów i usług. Na przykład bezpieczeństwo, opieka
medyczna, woda czy żywność.



Ale jutro jest dzień
po 2012 roku



Prosty wniosek, jaki
można wyciągnąć z powyższego, jest taki, że musimy nauczyć się
organizować to skutecznie, solidarnie i otwarcie, tak jak zaczynają
to robić towarzysze z Preppa Tillsammans. Sercem programu „polityki
sprawiedliwego upadku” jest uświadomienie sobie, że
„przygotowanie” nie dotyczy zapasów, ale relacji. Prepping to
nic innego jak „przygotowanie się na kryzysy i katastrofy” i
samo w sobie nie jest czymś nazistowskim — ale może się nim stać
i pozostać, jeśli wkrótce nie weźmiemy się w garść.



A jak sprawić, by
sprawy ruszyły z miejsca? Z nowym cyklem walk, z nowymi praktykami
ruchu, które poważnie traktują fakt, że globalne katastrofy
społeczno-ekologiczne (nie tylko klimatyczne, ale także
bioróżnorodność itp.) idą w parze z ogromnym wzrostem zagrożenia
faszyzmem, a jak dotąd to głównie prawica zinstrumentalizowała
obawy o przyszłość i upadek i przekształciła je w ruchy
polityczne dla swojego projektu.



Oznacza to, że nie
możemy tłumić tych obaw w komunikacji politycznej, ale musimy je
uznać. Musimy dążyć do akceptacji, a poprzez akceptację do
realistycznej nadziei, nadziei na wspólnotę, solidarność i
człowieczeństwo w ciemniejącym świecie, zamiast fałszywej
nadziei opartej na bzdurach i wyparciu, która będzie coraz bardziej
obezwładniająca, im bardziej upadek stanie się rzeczywistością.



Chcę powiedzieć,
że ci, którzy uważają, że uznanie rzeczywistości załamania
klimatu jest defetyzmem, budują swoje strategie na samooszukiwaniu
się; tylko ci, którzy wiedzą, co nadchodzi, mogą się
przygotować, mogą nas przygotować, abyśmy nie zostawili załamania
nazistom. A każdy, kto pozostawia upadek, tj. przyszłość,
nazistom, już się poddał, już się poddał.



Serdecznie
pozdrawiam,



Tadzio

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.