A na imię jej damy „Sukcesja”…

Frazeologia ma znaczenie. Ogromne.

Pani/e, daj mi odwagę do zmiany tego, co mogę zmienić,
Siłę, abym pogodził się z tym, czego zmienić nie zdołam,
i roztropność, abym odróżnił jedno od drugiego.

Petros, cytujący z pamięci kogoś tam1

Wraz z rozwojem sytuacji2 (i poziomu naszej orientacji w niej), zmienia się, co oczywiste, język, którym ją opisujemy. Zmienia się nie tylko w czasie, ale też zależnie od perspektywy, z jakiej oglądamy rzeczywistość. Inaczej opisze obecny stan planety klimatolog, inaczej antropolog czy ekonomista.

Zmiana, kryzys, katastrofa?

Jak więc chcemy i potrzebujemy nazywać to najważniejsze zjawisko z którego skutkami borykamy się i borykać będziemy w przewidywalnej przyszłości?

Jego istotą jest bardzo szybka zmiana stanu środowiska, wyprzedzająca znacznie zdolność adaptacyjną zamieszkujących je populacji.
W efekcie mamy do czynienia ze zmniejszającą się bioróżnorodnością i ogólnym uproszczeniem planetarnego ekosystemu3.

W ostatnich latach próbowano mu nadawać różne nazwy. Dominowały wśród nich trzy rzeczowniki: zmiana, kryzys i katastrofa, okraszone różnorakimi przymiotnikami.

Zmiana jest oczywiście określeniem generycznym i nie sposób zaprzeczyć, że pasującym do przedmiotu. Jednakże ta generyczność jest właśnie największą jego wadą. Wszystko się zmienia, więc określenie czegoś jako zmiany nie daje żadnej dodatkowej informacji. Psychologicznie rzecz biorąc, nazwanie procesu zmianą normalizuje go, niejako oswaja. Zmiana jest zjawiskiem powszednim i naturalnym, więc nie ma powodu do alarmu.

Kryzys4 jest również określeniem adekwatnym, którego główną cechą jest nagłość, urazowość i subiektywne konsekwencje urazu w postaci przeżyć negatywnych. W potocznym rozumieniu skupia on uwagę na środkach przeciwdziałania i powrotu do normalności (a przynajmniej stabilności). W świadomości potocznej jest on z definicji stanem przejściowym i odwracalnym.

Katastrofa jest do kryzysu podobna w swej nagłości i skutkach, ale brakuje jej elementu „punktu zwrotnego”. Natomiast wywołuje skojarzenia z zapobieganiem i usuwaniem skutków.

Z „aureliańskiej” perspektywy TePeWu potrzebujemy pojęcia bardziej precyzyjnie pokazującego rzeczony proces w kategoriach jego naturalności z jednej strony, i relacji z ludzką aktywnością z drugiej.

Od początku moich lektur na temat planetarnych zmian, jakich doświadczamy, spotykałem się często z określeniem „przestrzelenia pojemności niszy ekologicznej”. Najczęstsze przykłady tego zjawiska, jak renifery z Wyspy Świętego Mateusza, wylesienie i w konsekwencji wyludnienie Rapa Nui, czy anegdotyczna kolonia wiewiórek przy autostradzie5, opierały się w dużej mierze na domniemanej gradacji gatunku-protagonisty, i nieuniknionych skutkach tejże.

Jednak przykład reniferów pokazuje nam ów proces dokładniej: oto nie renifery są sprawcami całego procesu, choć to one zdewastowały ekosystem. Sprawcami są ludzie, którzy renifery na wyspę przesiedlili, nie zadbawszy o przywrócenie równowagi ekosystemu po tym zakłóceniu.

Przyjmując tę perspektywę, zaczynamy widzieć, że istotą procesu jest zmiana stanu ekosystemu z względnie stabilnego na niestabilny, bądź to jednym działaniem (przesiedlenie reniferów, kraksa naczepy z 15 tonami orzechów), bądź poprzez stopniową zmianę jakiegoś parametru poza granice tolerancji systemu (stopniowa wycinka drzew na Wsypie Wielkanocnej).

Do wszystkich tych procesów znakomicie pasuje model sukcesji ekologicznej.

Autogeniczna i planetarna wtórna sukcesja ekologiczna

Czym jest sukcesja ekologiczna

Sukcesja ekologiczna jest procesem uporządkowanym (kierunkowym), dotyczącym przekształcania się biocenoz, podczas którego zachodzą zazwyczaj stopniowe zmiany elementów biotycznych i abiotycznych danej biocenozy.

Sekwencję naturalnych zmian składu gatunkowego i struktury biocenoz dzieli się na stadia seralne, od stadium początkowego (pionierskiego) poprzez stadia pośrednie, do klimaksu. Stadium klimaksu to stadium stabilizacji, którego charakter zależy od warunków klimatyczno-siedliskowych danego środowiska i jest to końcowe (stabilne) stadium rozwojowe biocenozy. Wszystkie stadia sukcesji podlegają jednak ciągłym zmianom pod wpływem zmian w środowisku (np. klimatu) oraz ewolucji. Istnieje kilka modeli sukcesji tłumaczące kierunkowe zmiany biocenoz przy czym zostały one opracowane głównie pod kątem szaty roślinnej, w mniejszym stopniu zgrupowania zwierząt. […] Współczesne modele sukcesji ekologicznej analizują procesy zachodzące w cyklach i strategiach życiowych, przy czym wyróżnia się wiele modeli, w tym także modele pośrednie. Przykładem sukcesji roślinnej może być lądowacenie (zarastanie) zbiornika wodnego. Innym przykładem może być kształtowanie się osadu czynnego biologicznej oczyszczalni ścieków.

Rodzaje sukcesji ekologicznej

Generalnie sukcesję dzieli się na pierwotną i wtórną. O sukcesji pierwotnej mówi się kiedy organizmy żywe (organizmy pionierskie) kolonizują jako pierwsze obszar dotychczas niezasiedlony (jałowy).

Natomiast o sukcesji wtórnej mówi się kiedy organizmy żywe pojawiają się na obszarze już wcześniej zasiedlonym, lecz czasami mocno zmienionym np. w wyniku katastrofy.

Ponadto wyróżnia się sukcesję autogeniczną, która zależna jest wyłącznie od organizmów biorących w niej udział, oraz sukcesję allogeniczną, czyli sukcesję wymuszoną przez zmiany w środowisku (np. zmiany klimatu, katastrofy). Zmiany te mogą być krótkotrwałe lub długotrwałe. Czynnikiem krótkotrwałym może być np. nagromadzenie się osadów po powodzi, natomiast przykładem zmian długotrwałych są zmiany klimatu. Zmiany krótkotrwałe w odróżnieniu do zmian długotrwałych mogą zakłócić proces sukcesji, lecz w dłuższej perspektywie następuje powrót do sukcesji ekologicznej.

Sukcesję autogeniczną inicjują czynniki wewnętrzne, które zachodzą pomiędzy elementami biotycznymi a abiotycznymi biocenozy.

Przyjęcie perspektywy sukcesji daje nam liczne korzyści, z których pierwszą jest oczywiście znacznie lepszy, bardziej spójny i kompletny opis zjawisk, które obserwujemy.

  • Wtórność jest oczywista: mamy do czynienia z zaburzeniem stanu względnie stabilnego (klimaksu) już zasiedlonego środowiska (planety)6.
  • Skala planetarna także nie ulega wątpliwości: obserwujemy zmiany i interakcje zmian w procesach o niewątpliwie globalnej skali: zmiany w wielkich prądach atmosferycznych, polarnej pokrywie lodowej, temperaturze i odczynie Wszechoceanu, temperaturze atmosfery.
  • Autogeniczność – wobec przyjęcia perspektywy planetarnej – jest logiczną konkluzją. Pogoda kosmiczna ma niewielki wpływ na proces przekształcania środowiska ziemskiego, zaś wszystko, co dzieje się na planecie (włączając to środowisko kulturowe i cywilizacyjne człowieka) stanowi interakcję pomiędzy elementami biotycznymi a abiotycznymi biocenozy7.

Perspektywa sukcesji ekologicznej uwalnia nas od problemu antropocentryzmu. Nasz gatunek jest częścią systemu planetarnego i wpływ naszych działań na zaburzenie stanu ekosystemu jest – co do zasady – taki sam, jak SARS-CoV-2, Acanthaster planci, Prymnesium parvum czy królików.

Jednocześnie analiza procesu sukcesji pokazuje, że to nasz gatunek jest powodem pojawienia się głównych czynników destabilizujących ekosystem:

  • emisji gazów cieplarnianych,
  • emisji syntetycznych związków chemicznych do otoczenia,
  • przemysłowej cywilizacji ekstrakcyjnej8.

Jako jeden z gatunków biorących udział w procesie sukcesji stoimy przed typowymi wyzwaniami: wymrzeć, migrować lub się dostosować. Oczywiście w praktyce te procesy dzieją się równolegle. Z niektórymi gatunkami (np. bobrem) dzielimy też czwartą opcję: przekształcić nasze otoczenie tak, abyśmy mogli w nim dalej żyć – hamując lub wręcz zatrzymując proces sukcesji. Naszą unikalną (o ile nam wiadomo) cechą pozostaje zdolność przewidywania przyszłych wydarzeń (i wpływania na nie świadomym działaniem9). Jakiekolwiek będziemy z tej konstatacji wywodzić wnioski moralne, nasza (jako gatunku) sprawczość jest dość jasno określona.

Sposób, w jaki perspektywa sukcesji porządkuje fakty i ich relacje, jest dużym ułatwieniem dla działań edukacyjnych, inspiracyjnych i i informacyjnych. Inność tego porządku pozwoli nam łatwiej zakwestionować obecne ramy narracyjne, zaprojektowane aby odbierać osobom i społecznościom sprawczość, a obciążać je winą za działania innych.

Z sukcesją na Ty

Perspektywa i narracja sukcesji ekologicznej ma też zalety w odniesieniu do odbiorców naszego przekazu – osób, które potrzebują klarownego obrazu sytuacji i dążą do odzyskania sprawczości wobec dramatycznych przemian.

Sukcesja w nieunikniony sposób dotknie każdej istoty żyjącej na Ziemi, ale niekoniecznie każdej w ten sam sposób. Rozumiejąc jej strukturę nie jest trudno uzasadnić użyteczność działań wspólnych i solidarnych. Jej powszechność, bez ponurych skojarzeń z katastrofą czy kryzysem, jest łatwiejsza do zaakceptowania, a przez to otwiera drogę do przyjęcia informacji, że palenie opon w Afryce i spożycie mięsa w USA naprawdę mają wpływ na nasze zdrowie i życie w Polsce10.

Dostosowanie i szerzej pojęta zmiana strategii są aspektem, który sukcesja uwidacznia chyba najjaśniej. Kwestia przetrwania (migracji lub adaptacji) jest w niej wyraźnie interakcją pomiędzy zagrożeniem ze strony zmian środowiskowych a wybranym kierunkiem działania. Będąc istotami sprawczymi zawsze mamy wybór pomiędzy działaniem egoistycznym lub solidarnym, a narracja sukcesji pozwala nam tego wyboru dokonać bardzie świadomie (co obniża poziom lęku i generalnie podnosi jakość procesu decyzyjnego).

Paradoksalnie, samo pojęcie sukcesji (w znaczeniu spadku, zwykle niematerialnego, pozostawianego następcom) nastawia nasz umysł ku myśleniu długofalowemu, w kontekście przyszłych pokoleń. Ma się to nijak do naukowego znaczenia tego słowa, ale będzie wpływać na jego percepcję społeczną.

Największą przeszkodą na naszej drodze ku przywróceniu sprawczości osobom i społecznościom jest zamęt i lęk panujący w ich umysłach. Jeśli zaproponujemy im prosty, jasny i rzetelny model, porządkujący to, co się dzieje i może się dziać, zrobimy znaczny krok we właściwą stronę.


Wystarczająco radykalna sukcesja ekologiczna jest nieodróżnialna od katastrofy.

A. C. Clarke w moim śnie

  1. Na liście domniemanych autorów mamy na razie (chronologicznie) Marka Aureliusza, Św. Franciszka i Reinharda Niebuhra (pewnie jeszcze przybędzie). ↩︎
  2. Najlepszy polski odpowiednik angielskiego predicament, jaki udało mi się znaleźć. ↩︎
  3. Rozumiem tu ekosystem najszerzej, jak potrafię, obejmując także niematerialne składniki, jak cywilizacja ludzka. ↩︎
  4. Używam (gdzie możliwe) Wikipedii jako punktu odniesienia, nie dla jej kompletności, ale powszechności. ↩︎
  5. Przytaczana przez J. M. Greera historyjka o kolonii wiewiórek, przy której rozbiła się ciężarówka pełna orzechów, dając im bodziec do nieograniczonego rozmnażania się, służyła mu za metaforę cywilizacji przemysłowej, wyrosłej na „wygranych na loterii” paliwach i surowcach kopalnych. ↩︎
  6. Oczywiście można dyskutować, jaki okres w historii uznamy za ten stan odniesienia, a w konsekwencji – jakim czynnikom zaburzającym przyznamy główną rolę w stymulowaniu sukcesji. ↩︎
  7. Tu jest pewna niespójność z systematyką wyłożoną w artykule „Struktura ekosystemu„, gdzie elementy abiotyczne są oddzielne od biocenozy. ↩︎
  8. Charakteryzuje ją obieg otwarty materii, od surowca do zamierzonego głównego produktu, bez mechanizmów recyklingu / kompostowania produktów ubocznych. ↩︎
  9. Oczywiście ma ona wiele obiektywnych ograniczeń, a co gorsza jest używana chaotycznie, fragmentarycznie i w skonfliktowanych celach – ale jej istnienie nie ulega wątpliwości. ↩︎
  10. Rozumienie zależności systemowych, jak słusznie zauważa poeta, jest pierwszym krokiem w stronę świadomej sprawczości. ↩︎

2 komentarze do “A na imię jej damy „Sukcesja”…”

  1. jeżeli chodzi o cytat: Niebuhr jest na pewno autorem popularnej modlitwy z tym cytatem jako początkiem i różnymi jego wersjami. Natomiast nie wiadomo czy go od kogoś nie zapożyczył. Słyszałam wersję ze św. Franciszkiem, nie słyszałam z Markiem Aureliuszem, ale któż to wie.

    Co do treści:
    „Yes and…”; Tak sukcesja to dobry pomysł, przy okazji pozwala z szerszej perspektywy spojrzeć na cały proces i zauważyć, że jesteśmy częścią czegoś większego. Co do innych określeń, to w potocznym języku mają wydźwięk negatywny, a my (ludzie zachodu) bardzo nie lubimy negatywnych informacji. Natychmiast chcemy je rozwiązać lub udać, że ich nie było (-> problem vs predicament). Sukcesja pozwala oddalić trochę nasz peryskop w przyszłość i powiedzieć „zobaczmy co się tu właściwie dzieje”. Być może pozwala – jak zachęca Donna Haraway „zostać z kłopotem” („stay with the trouble”), co według niej oznacza współpracę z niespodziewanymi gatunkami w „kompoście”, w którym stara materia zostaje przerobiona na coś innego.
    Ja bym broniła kryzysu jako potrzebnego pojęcia. Krisis od starogrec. krino – oceniam, osądzam, kontestuję. Byłby to punkt zwrotny, moment, w którym sytuacja zmusza nas do oceny tego co się wydarzyło, analizy i podjęcia decyzji. No ale to niuanse.

    Ja nie lubię narracji, że to nasz gatunek jest winny kryzysów (czy rozkręcenia globalnej sukcesji). To jest specyficzna cywilizacja, do której wielu przedstawicieli i przedstawicielek naszego gatunku zostało zmuszonych, mimo czynnego oporu. Co zresztą wpisywałoby się w narrację sukcesji jako odejścia od obwiniania. Oczywiście trzeba bardzo uważać, bo ta narracja może prowadzić w dziwne skrajności.

    Mam mieszane uczucia co do „prostego jasnego i rzetelnego modelu”. Z jednej strony sprawa nie jest jasna, nasze poczucie zamętu jest uzasadnione. Z drugiej strony solidny model (choć zawsze upraszczający i przekłamany) daje wielu ludziom grunt pod nogami i poprawia ich poczucie sprawczości. Tylko czy to nie jest ślepa uliczka, jakich wiele w dotychczasowej narracji człowieka zachodu? Czy to nie jest dokładnie próba „rozwiązania problemu” zamiast „pozostania z kłopotem”? (myślę, że tutaj predicament – J.M. Greera i „staying with the trouble” Donny Haraway się zazębiają). Liminalność jest prawdopodobnie najbardziej uczciwym podejściem do obecnej sytuacji. 

    Niezależnie od tego czego spodziewamy się po sukcesji, na pewno jest to dobra rama, w której można rozwijać bardziej dalekowzroczne podejście do tematu (ja tu nie widzę paradoksu – sukcesja dosłownie jest modelem obejmującym długoterminowe zmiany, i w zachodnim rozumieniu dziedziców i w rdzennym rozumieniu przodków-następców). 

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.